Michał Gęsiarz – historyk, podróżnik i pasjonat języków obcych z Górnego Śląska. Tak pisze o sobie:

Z wykształcenia jestem historykiem ze specjalnością obejmującą najnowszą historię Europy. Z zawodu też jestem historykiem, a aktualnie prowadzę badania nad relacjami polsko-norweskimi w epoce Solidarności. Chociaż zawodowo zajmuję się Skandynawią i innymi zakątkami Europy Północnej, to w roli turysty najlepiej czuję się w Europie Środkowo-Wschodniej i na obszarze postradzieckim. W wolnym czasie lubię uczyć się języków obcych, w różnym stopniu znam angielski, norweski, rosyjski i hiszpański, a ostatnio zainteresowałem się czeskim i słowackim. 

Lubię turystykę miejską, zwłaszcza tam, gdzie swoje piętno na tkance miejskiej odcisnął komunizm i awangardowi architekci. Uwielbiam tropić miejsca, w których historia nie przebiegała tak jak w podręcznikach do historii. Najwięcej satysfakcji sprawia mi odkrywanie mniejszościowych opowieści 

Kilka lat temu zrealizowałem wielkie marzenie dzieciństwa, polegające na odwiedzeniu wszystkich krajów w Europie. Od tego czasu na świecie wydarzyło się wiele rzeczy, które sprawiły, że postanowiłem zostać na chwilę w granicach Europy i poświęcić czas na lepsze poznanie niektórych bliskich nam regionów.

Będąc w podróży, w pierwszej kolejności sprawdzam, czy w dane miejsce można dojechać koleją. Jeśli żelazna droga gdzieś nie dociera, to zaczynam kombinować z innymi opcjami. Odpada tylko samochód, bo podróże bez prawa jazdy mają podwójny klimat. 

""

Pączki zamiast wampirów – koleją dookoła Transylwanii

Kogo obserwują oczy sybińskich kamienic? Dlaczego Drakula wcale nie mieszkał na zamku Drakuli? Czy rumuńskie dworce zawsze umieszczone są w miejscowościach, których nazwy noszą? Co Braszów i okolice mają wspólnego z Hollywood? Czy 30 lat wystarczy, by zbudować kościół w Klużu-Napoce? I ile kościołów-twierdz można zwiedzić, żeby nie zwariować?

Położona w samym sercu współczesnej Rumunii Transylwania, zwana również Siedmiogrodem, to kraina bogata w historie i legendy. Kiedy przemierza się ją koleją i autostopem, wokół nas zaczynają piętrzyć się również zupełnie przyziemne pytania. Podczas jednej z ostatnich majówek podjąłem się próby okrążenia Siedmiogrodu koleją. Jest to zadanie pozornie proste, chociaż rozkłady jazdy rumuńskich pociągów wymuszają czasem niecodzienne rozwiązania. Zatrzymując się kolejno w Klużu-Napoce, Sighișoarze, Rupei, Braszowie, Sybinie i Alba Iulii, postanowiłem zmierzyć się z mityczną i prawdziwą historią Transylwanii. A także rzucić wyzwanie miejscówkom „must-see” z drukowanych i internetowych przewodników. 

Jak pomyślałem, tak zrobiłem. W Klużu zagubiłem się w brutalistycznych osiedlach łączących komunistyczny ciężar z nutką Gaudiego, w okolicach Sighisoary zestawiłem historię krwawych wojen ze słodyczą lokalnej kuchni, a kręcąc się wokół Braszowa wpadłem na zamek Drakuli i do rumuńskiej stolicy narciarstwa. Na koniec wyjazdu dotarłem zaś do miejsca, w którym narodziła się współczesna Rumunia. Wiele obserwacji miałem okazję zweryfikować w rozmowach z lokalsami – kierowcami, którzy brali mnie na stopa tam, gdzie brakowało transportu publicznego i gośćmi, którzy zatrzymali się w tych samych pensjonatach co ja. 

Ze wszystkich pytań warto na koniec zadać to zupełnie podstawowe – czy Transylwanię da się bezproblemowo objechać po żelaznej drodze? Przekonajmy się wspólnie! 

Szczegóły spotkania

  • 13 kwietnia, godzina 12:00
  • Mediateka, pl. Teatralny 5

Program całego festiwalu znajdziesz w zakładce Program festiwalu.