Książki dla tych, którzy lubią spacerować bez celu, łazić i szwendać się po miastach i po lasach, po to tylko, żeby zobaczyć, co jest za kolejnym rogiem lub za kolejnym drzewem, poleca Magdalena Nawrocka, bibliotekarka z filii nr 5 przy ulicy Namysłowskiej. Dlaczego warto sięgnąć po te książki? Bo wyróżniają się z tłumu na bibliotecznych półkach urodą języka, bo emanują spokojem, jaki płynie z prozy niemal pozbawionej fabuły, bo uczą przyjemności chodzenia i przyglądania się światu, bo uwrażliwiają na najbliższe otoczenie i uczą patrzeć na rzeczywistość uważnie i z czułością.

Trzy książki o szwendaniu się

Edward Stachura „Jeden dzień”

„Jeden dzień” to kilkunastostronicowy utwór otwierający „Opowiadania” Edwarda Stachury. Jest zapisem przechadzki po mieście – jego nazwa nie pada w tekście, ale łatwo się domyślić, że chodzi o Wrocław. Bohater-narrator mówi:
„Rano przyjechałem do tego wielkiego miasta. Cały dzień po nim łaziłem, po jego ulicach i mostach, których jest pełno w tym mieście. (…) Cały dzień chodziłem (…), chociaż zimno było dosyć, ale lubię bardzo oglądać nowe dla mnie miasto. Opowiem je trochę.”
I opowiada – ulice, domy jeszcze zrujnowane kilkanaście lat po wojnie, knajpę i serwowane tam flaki, dworzec, bar, napotkanych ludzi. Opisowi otoczenia towarzyszą introspekcje – bohater nie tylko uważnie przygląda się światu, ale też skrupulatnie relacjonuje to, co dzieje się w jego wnętrzu. Z opisu przeżyć można wywnioskować, że bohater jest człowiekiem o szczególnym typie wrażliwości. Z jednej strony afirmuje świat, potrafi cieszyć się najdrobniejszymi rzeczami, z drugiej zaś odczuwa wobec świata dręczącą obcość. Po cichu i subtelnie buntuje się wobec wartości, jakie wyznają otaczający go ludzie. O wszystkim tym opowiada w wyjątkowy, niepowtarzalny sposób. Język utworu stylizowany jest na mowę potoczną, bardzo prosty, naiwny wręcz, w zamierzony sposób niedoskonały, a przez to bezpośredni, szczery i autentyczny.
Jeśli nie mieliście wcześniej do czynienia z prozą Stachury, „Jeden dzień” idealnie nadaje się do tego, by zacząć. Jeśli już znacie Steda, sięgnijcie po to opowiadanie, by odnowić znajomość.

„Opowiadania” Edwarda Stachury można wypożyczyć w filiach MBP nr 1, 4, 5, 6, 11, 22, 26, 27, 29, 37, 42, 57.

Annie Dillard „Pielgrzym nad Tinker Creek”

„Pielgrzym nad Tinker Creek” jest literackim zapisem spacerów po lesie i nad strumieniami w Apallachach, gdzie autorka spędziła rok z dala od wielkiego świata. Ze skupieniem obserwowała to, co dzieje się w najbliższym otoczeniu – w koronach drzew, w podziemnych jamach i nurcie rzeki. Z obserwacji tych powstała książka, której główną bohaterką jest przyroda, jej bogactwo i piękno, ale też nieczułość, okrucieństwo i obcość. Bliski, codzienny kontakt z naturą, poznawanie cykli wzrastania i obumierania, więzi łączących wszystkie organizmy żywe skłania do refleksji o życiu, czasie, śmierci i granicach naszego poznania.
Spacery po brzegach Tinker Creek z autorką pozwalają spojrzeć na świat z innej perspektywy, nabrać dystansu do naszych małych, ludzkich spraw i przypomnieć sobie, że wcale nie jesteśmy najważniejsi na świecie. Równie ważne są na przykład węgorze, których niezwykłe nocne wędrówki ze słodkich do słonych wód opisuje Annie Dillard:
„Wyobraźcie sobie chłodną noc i łąkę, krople rosy opadające z łukowatych źdźbeł trawy. Nagle coś się dzieje: zieleń na skraju polany kołysze się i drży, bo oto nadchodzą węgorze. Najdłuższe z nich mierzą półtora metra i wszystkie są srebrzyste. Zalewają łąkę, pełzną wśrod traw i koniczyny i schodzą ci z drogi. Jest ich zbyt wiele, żebyś mógł je policzyć. Widać tylko srebrny ślizgowy ruch (…). Srebrzyste węgorze nocą: ledwo widoczne rojowisko, jak zmrużonym okiem sięgnąć, wijący się, gęsty potok srebra w trawie. Czy nie umarłabym, gdybym zobaczyła coś takiego?”

„Pielgrzyma nad Tinker Creek” Annie Dillard można wypożyczyć w filiach MBP nr 18, 42, 45, 55, 57, 58.

Michał Cichy „Pozwól rzece płynąć”

Michał Cichy zabiera swoich czytelników w podróż po swojej najbliższej okolicy – czyli po warszawskiej Ochocie. Dalsze podróże niespecjalnie go pociągają. Mówi o nich tak:
„Też kiedyś jeździłem i latałem. Chciałem być wszędzie i zjeść oczami wszystko. A później zdałem sobie sprawę, że wszystko mam tutaj, koło siebie. I teraz ruszam się z domu bardzo niechętnie. Praktykuję starożytną sztukę siedzenia na miejscu, bo ona jest sztuką, tak jak sztuką jest podróżowanie. Sztuka siedzenia wymaga dojścia do ładu z pewną odmianą wewnętrznego niepokoju, który zrywa człowieka z miejsca. Który powoduje, że człowieka nosi. Sztuka siedzenia wymaga wyzbycia się iluzji, że życie jest gdzie indziej.”
„Pozwól rzece płynąć” jest zapisem łażenia, patrzenia i słuchania, skupiania uwagi na najbliższym otoczeniu – na zmianach pór roku, na pogodzie, na drzewach, liściach, kwiatach, okolicznych psach. Obok plastycznych, niejednokrotnie poetyckich opisów mikrokosmosu Ochoty mamy tu także opis pewnej postawy wobec świata, która obejmuje akceptację tego, co jest, pogodzenie z niedoskonałością i afirmację zwykłości i codzienności. „Pozwól rzece płynąć” to lektura wyciszająca, skłaniająca do niespiesznego czytania, a ponieważ ma formę sylwy, można czytać ją na wyrywki i nie po kolei.

„Pozwól rzece płynąć” Michała Cichego można wypożyczyć w filiach MBP nr 1, 4, 5, 12, 40, 57, 58.