W drodze do, w drodze z, w przerwie, do śniadania, dla oddechu.
Wiersz. Będzie tu, w każdy czwartek.

Do spotkania z poezją zaprasza Kamila Korzeniewska z Filii nr 8:


Przystanek 15

Julia Mazur

Platon nazwał okrąg obracaną figurą doskonałą

Siedzimy w kole:
ja, mój i nasze dzieci.
Komu przypadnie największy kęs ryby?
Przebita na wskroś drewnianą wędką pływa w popiele.
Haczyk to wymysł hedonistów –
skoro jej śmierć jest nieunikniona,
to niech ma coś z życia.

Dobrze karmić oczy widokiem
mężczyzn łapiących je rękami,
gwałcących paznokciami i bliskością kamienia;
tego, którego używa się do ogłuszania.
Na ich ramionach przysiadają niebieskie ptaki:
ćwierkają, że pociągniemy życie do dnia następnego,
że zwiniemy się w figurę doskonałą,
kiedy wieczorem będziemy darować sobie
części mięsa.

Tak chyba smakują alfa i omega –
kiedyś ludzie będą mówić o Chrystusie,
który oddał życie za ich istnienia.
Ja dziś przyznaję, że Syn Boży nie będzie jedyny,
bo ryby także obdarzył nieskończoną dobrocią bądź nieskończoną bezbronnością.

Ręce brudzą się, gdy mój grzebie w popiele,
obdziera rybę i wkłada nam w dłonie.
Co zrobić, by nie patrzeć na krew?
Przecież dbamy o świat:
za Heliosa składamy piramidy z kamieni i ciszy,
wyszywamy systemy znaków;
za Nyksy kochamy się w namiotach –
w ten sposób pieścimy siebie i ten
księżyc trwający gdzieś nad nami.

Ciąg życia pozostawia wiele do życzenia:
za dnia, kiedy trzeba łowić ryby, rozplatać
systemy, łamać łódki, podnosić cegłę, by
położyć ją na cegle, nie istnieje nic nie do zobaczenia,
można uczepić się wskazówek zegara,
wybić noc i lepsze jutro.

Nad stawem mawiają: ogłuszyć rybę,
to nie będzie bolało.
A przecież oni wszyscy biegają po trawie,
wszyscy lubią poczuć przez chwilę,
że wolność nie jest żadnym ograniczeniem.
Lubią myśleć czasem, że nad rybami nie
góruje ten sam co nad wszystkimi księżyc.

Platon nazwał okrąg obracaną figurą doskonałą

Wiersz Julii Mazur, Czytelniczki Filii nr 54 Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Tadeusza Różewicza we Wrocławiu, dostał pierwszą nagrodę w konkursie Stowarzyszenia NieZnanych Poetów. Rozdanie nagród laureatom miało miejsce w Filii nr 12, a nagrody ufundowała MBP we Wrocławiu wraz z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich.

Nagrodzony wiersz będzie stanowił podstawę literacką do etiud realizowanych w Łódzkiej Szkole Filmowej. Natomiast wszystkie nagrodzone utwory znajdą swoje miejsce w e-tomiku, który będzie opublikowany niebawem. Serdecznie gratulujemy!


Przystanek 14

Maciej Robert

Oddech

Szarpie mnie mocno za rękę. Podobno,
trochę jakby spod wody, krzyczę coś
przez sen, jakieś prasłowa, sylaby.

We śnie od zawsze mówię w martwym,
zapomnianym języku. We śnie znam
języki i dzieci, i zwierząt.

Na przykład delfinów. Takie delfiny,
kiedy ich życie staje się nieznośne,
biorą ostatni oddech i opadają na dno.

Oddech

Z tomu „Superorganizm”, Wydawnictwo Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2019

Nie „bracia mniejsi”, nie protekcjonalizm albo lekceważenie. My z nich jesteśmy, my to oni. Gdzieś w środku, w trzewiach, ciągle drzemią wspólne „prasłowa”. Dzieciom do nich bliżej?
A nam? Przypominają o tym dopiero rzeczy ostateczne?

Tego tomu nie ma w bibliotekach, ale może zainteresuje Państwa też twórczość Krzysztofa Siwczyka:

„Emil i my” – Filia nr 27
„Dane dni” – Filia nr 23
„Dzikie dzieci” – Filia nr 40, 44
„W państwie środka” – Filia nr 29, 40, 54.


Przystanek 13

Jarosław Dudycz

Złoto

Mówi się o tobie,
że wszystko, czego
się dotkniesz, zamienia się
w złoto, a przecież ja,

chociaż mnie wiele
razy dotykałaś,

w rozmaitych konfiguracjach
i na tysiąc sposobów, w setkach
miejsc i o każdej porze roku,

nie jestem nawet
z kamienia.

Nawet z plastiku
nie jestem ani z płyty
wiórowej, ani z gipsu,

ani z innych w miarę
trwałych materiałów,

które zawsze bierze się
na tony w marketach
budowlanych.

Ja jestem ze śniegu,
z piasku, z tej trawy,
która wyrasta między
płytami tarasu,

z tej brzydkiej,
skrytej w kurtce

białej watoliny,

którą czasami
widać przez małe
rozdarcie.

Złoto

Z tomu „Czarna skrzynka”, Wydawnictwo Convivo, Warszawa 2020

Jakby tak stanąć w bezbronności. Swoją słabość trzymając w ręku jak siatkę na zakupy. To obnażenie ma wielką siłę. Nie da się zignorować tej odwagi. Uczucia budowanego ze złota, chociaż materiału może nie starcza… najpiękniejsza rzecz, którą można dać – akceptacja. I tak przyzwolenie na bycie brzydką watoliną staje się wyznaniem miłości.
A w głowie śpiewa mi Tuwimem Ewa Demarczyk „będę miała atletę i huzara za męża…”

Tej pozycji nie ma w bibliotekach, ale być może zainteresuje też Państwa twórczość Tadeusza Dąbrowskiego:

„Scrabble” – Filia nr 8,
„Środek wyrazu” – Filia nr 8,
„Te Deum” – Filia nr 23.


Przystanek 12

Małgorzata Lebda

twarz: lekcja malarstwa

pod lasem umarł stary przyjaciel ojca
odwiedzaliśmy go zimą jego dłonie przypominały
szpony drapieżnego ptaka na gliniane spodki nalewał
spadziowego i klaskał widząc oklejone słodkim twarze
szeptał bowiem jak przekonywał ojciec w jego gardle
zamieszkało złe więc jeśli się modlić to za to jego gardło

a przeciw temu co tam mieszka
to od niego dostałem pierwszy rój mówi ojciec kiedy
wspinamy się polami aby ostatni raz dotknąć jego dłoni
w zimnej izbie przyglądam się zasuszonej twarzy
przyjaciela mojego ojca myślę o malarskich zapędach
śmierci o tym w jaki sposób wydobywa cienie
jak ostrożnie rozdaje barwy

Z tomu „Sprawy ziemi”, Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2021

Starość oswojona. To nic, że dłonie jak ptasie szpony, zasuszona twarz, to nic. Jest radość, jak dziecięca, że smakuje miód. Jest przyjaźń, co z tego że też stara. Można nie przestraszyć się śmierci, można dotknąć, można zadziwić się kolorem. Być bardziej z ziemi, z pszczoły niż ponad czy obok. Tak zwyczajnie.

Tom można znaleźć w Filii nr 8.


Przystanek 11

Antonina Tosiek

języki

zawsze najpierw plusk
gęsty mokry i mętny
jakby deszczówkę wylać z wiadra
potem drugi dużo cichszy
głuche tupanie po ubitej słomie
w tę i w drugą pod ścianę i w kąt
wypadło z niej lepkie i marne
zdrowo kiedy przednie nogi wyjdą pierwsze
a na nogach senna głowa
dobrze jej tam było
tej głowie
gorąco jak w niedzielę i w czerwiec
leży to takie
pokryte czymś śliskim błyszczącym
babcia ją kiedyś nazwała alaska
pytaliśmy babciu co to za imię dla krowy
a ona mówiła nie wiem ładne
i patrzy jakby wiedziała że o niej
liże alaska swoje pierwsze cielę
język ma długi prawie purpurowy
jak prawdziwy język matki
moja mama zawsze mówiła
że cielakom miło dotykać języków
wkładać dłoń do szorstkiego pyska
a one wtedy ssą i ssą
patrzymy na niego przez próg
nie wstaje mówimy babci a już powinien
na własne kopyta chude chwiejne nogi

wstanie mówi babcia bo żyć przecież chce
dwie noce żeśmy przy nich siedzieli jak się rodzić miał
to wie że na świecie czekany
wszyscy przychodzili zaglądać i psy i ptaki
mówili weźcie go stąd wynieście od niej tej alaski
ona mu wstawać nie daje taka z niej matka
babcia im mówiła zostawcie on bardziej jej jest niż ziemi

Z tomu „storytelling”, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2021


O wzruszeniu mówi się teraz rzadko, bo jakoś bardziej przystoi chłodny dystans. Ale nie umiem znaleźć lepszego określenia – ten wiersz po prostu mnie wzrusza. Może dlatego, że stałam tak kiedyś na progu obory i swojego życia i patrzyłam na rodzące się w półmroku inne życie. I to były dokładnie te dźwięki, te wrażenia, ten szorstki język. Tylko krowa nie była Alaską. Chciałoby się robić wypisy z tego tekstu: „gorąco jak w niedzielę i w czerwiec”, „wszyscy przychodzili zaglądać i psy i ptaki”, „on bardziej jej jest niż ziemi”. I babcia – co za postać! uważna, powściągliwa, wierząca w zwierzęcą rozumność.

Nurt wiejski, małomiasteczkowy, zwykle związany z dorastaniem, ma w polskiej poezji współczesnej bardzo ciekawych/e przedstawicieli/ki – Antonina Tosiek jest bez wątpienia jedną z najbardziej frapujących.

Tom można znaleźć w Filii nr 8.


Przystanek 10

Krystyna Dąbrowska

Głosy

Chmurzy się w niebiesiech, mówił, marszcząc czoło,
zadzierając głowę. Kolega z biolchemu.
Jedno krótkie zdanie holuje przez czas
jego twarz i imię.

Woda po kąpieli. Przezrobrudna!
woła dziecko. I zapomina.
A gdy wanna dawno wessie tamtą chwilę,
słowo nagle wróci.

Tak ja ty słyszysz znów po latach
starą (dla ciebie, wtedy) nauczycielkę geografii:
w wyniku ruchów tektonicznych, proszę państwa,
nastąpiło wypindrzenie Appalachów.

I widzisz ją, maleńką, przed czarną tablicą.
Cień dziecka rozchlapuje przezrobrudną wodę.
Jest coraz ciemniej. Chmurzy się w niebiesiech
nad wypindrzonymi masywami gór.

Z tomu „Ścieżki dźwiękowe”, Wydawnictwo a5, Kraków 2018

Świat buduje się ze słów. Sytuacje, rzeczy, wrażenia trochę nie istnieją, dopóki się o nich komuś nie opowie. Świat wypowiedziany. Ze słów jest też pamięć u Krystyny Dąbrowskiej. Czas zamyka ludzi w pamięci jak na fotografii, w jednym geście, dopiero dźwięk ich głosów sprawia, że ożywają a rzeczy dzieją się, nie zważając na czas.

Tej pozycji nie ma w bibliotekach, ale być może zainteresują też Państwa tomy autorstwa Justyny Bargielskiej „Dziecko z darów” Filia nr 8.
lub Magdaleny Kicińskiej „Środki transportu” Filia nr 8,1

Nasza Biblioteka objęła patronatem projekt społeczny Stowarzyszenie NieZnanych Poetów realizowany przez wrocławskich licealistów w ramach olimpiady Zwolnieni z Teorii. Celem projektu jest promocja twórczości młodych poetów oraz wyeksponowanie ważnej roli poezji w społeczeństwie. Obecnie duży odsetek młodzieży wciąż nie sięga po utwory liryczne, część z nich ma również opory przed publikacją swojej twórczości. Dlatego też zorganizowali konkurs, który da szansę młodym artystom na wykazanie się. Wyróżnione wiersze trafią do ilustrowanego e- tomiku, a najlepszy wiersz zasili pulę utworów stanowiących literackie podstawy etiud kręconych w Międzywydziałowej Pracowni Obrazu i Słowa prowadzonej przez Bronkę Nowicką w Szkole Filmowej w Łodzi. Serdecznie zapraszamy do udziału!

PRZYSTANEK WIERSZ dzięki Partnerom: Przedsiębiorstwu MPK we Wrocławiu i piekarniom Chleboteka – jest widoczny w przestrzeni publicznej poprzez grafiki autorstwa Beaty Walkowiak.

Szczegóły:
Facebook Stowarzyszenia NieZnanych Poetów
Instagram Stowarzyszenia NieZnanych Poetów

Partnerem projektu Przystanek Wiersz jest również Muzeum Pana Tadeusza, które przygotowało z myślą o najmłodszych – Zeszyt do poezji.


Przystanek 9

Zuzanna Ginczanka

Wyjaśnienie na marginesie

Nie powstałam
z prochu,
nie obrócę się
w proch.
Nie zstąpiłam
z nieba
i nie wrócę do nieba.
Jestem sama niebem
Tak jak szklisty strop.
Jestem sama ziemią
tak jak rodna gleba.
Nie uciekłam
znikąd
i nie wrócę
tam.
Oprócz samej siebie nie znam innej dali.
W wzdętym płucu wiatru
i w zwapnieniu skał
muszę
siebie
tutaj
rozproszoną
znaleźć.

Z tomu „Mądrość jak rozkosz”, Wydawca Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2017

Bardzo mocny wiersz. Wiersz z niezgody, z odwagi, z samoświadomości.
Rozepchnąć się trochę w tym świecie, zdać sobie sprawę, że normy czasem są za ciasne i niedopasowane, wymyślone dla nas – nie przez nas.
Jednocześnie jest przecież i zakorzenienie, obecność, jedność. Skała, wiatr, ziemia – to też ja.

Tom można znaleźć w w Filii nr 8.


Przystanek 8

Karolina Sałdecka

Kiedy leżę w wannie i udaję, że nie żyję

moja sąsiadka z parteru wyrzuca przez balkon
raz krzesło, raz słoiki.
puste i z ogórkami. tak się dzieje
odkąd rodzina posprzątała w jej mieszkaniu, a firma
wynajęta przez spółdzielnię przeprowadziła dezynsekcję.
nie mamy już karaluchów, nie mamy!
feliks, gdzie jesteś? – krzyczy nie wiadomo
do kogo, nie wiadomo dokąd.
tak bardzo jej zazdroszczę,
że leżę w wannie i udaję.
że nie żyję,
że zazdroszczę,
że.

Z tomu „Wieżowiec: zero”, Wydawca: Bydgoska Fundacja Wolnej Myśli, Bydgoszcz 2020

Niewygodny wiersz, brutalny. Takie są też potrzebne, może właśnie najbardziej.
Gdy trudno mówić, ba! nawet myśleć o tej ciemnej materii, która czasem się w nas budzi, lękach, natręctwach taki tekst może być lustrem, można się w nim przejrzeć, przyjrzeć albo odbić złe myśli, przekierować.
W lustrze Karoliny Sałdeckiej odbija się starość. I samotność. Nikt nie chce o nich myśleć, nikt o nich nie rozmawia. Może warto choć przeczytać.

Tej pozycji nie ma w bibliotekach, ale być może zainteresują też Państwa tomy autorstwa Konrada Góry:
„Nie” – Filia nr 57
„Kalendarz majów” – Filie nr Pomiń listę filii 8, 17
„Wojna (pieśni lisów)” – Filia nr 8


Przystanek 7

Tomasz Różycki

Święta

Gwiazdy, przesmyki, przez które wpada światło
z pomieszczenia wyżej. Widziałem je. To kuchnia,
i ktoś na białym obrusie stawiał parującą miskę
z pierogami.

Po to wyruszyłem, żeby sprawdzić, jak grube
jest niebo, koc, w który owinięto do niedzieli
nasz fermentujący świat, słój pełen śpiewających
bakterii.

Z tomu „Kapitan X”, Wydawnictwo a5, Kraków 2020

Kosmosem w śmierć. Prostą czułością w miłość. Żartem w samotność.
Tomasz Różycki w kolejnych wierszach ekspediuje Kapitana X w przestrzeń pozaziemską, żeby tej Ziemi z jej zalęknionymi „śpiewającymi bakteriami” lepiej się przyjrzeć. A może uciec?
To wiersz pełen ciepła, żółte kuchenne światło, jak wyspa w ciemności, czyjeś karmiące dłonie, można przytrzymać się tego obrazu. Ale jest też niepokój – fermentujemy… wzburza, burzy nam się świat.

Tom można znaleźć w w Filii nr 8.

Inne tomy tego autora:
„Dwanaście stacji: poemat” Filie nr Pomiń listę filii 57, 58
„Kolonie” Filia nr 57
„Litery” Filia nr 26


Przystanek 6

Agi Mishol
(w przekładzie Beaty Tarnowskiej)

Długa opowieść wierszem

Raz opluła mnie alpaka.
Podeszła powoli
z potarganą grzywą,
spod białych rzęs
rzucając wyniosłe spojrzenia,
jakby miała do mnie
jakiś interes.
Stanęła przede mną,
a jej lekki uśmieszek
odsłonił nad opadłym dziąsłem
dwa stare siekacze
z widoczną między nimi
szczeliną.

Stała i tylko poruszała wargami,
górną i dolną,
w różnych kierunkach,
jakby coś żuła
albo starannie dobierała słowa.
I nagle mnie opluła.
Opluła z całej siły.
Z najwyższą pogardą.
Opluła i poszła
w swoją stronę.

Nikt nigdy
mnie nie opluł,
i jeszcze w taki sposób,
że stanęłam jak wryta,
myśląc, kto pośrodku pustyni
podsunął mi alpakę.
Alpaka,
marna kopia wielbłąda,
przez nią po raz setny piszę:
„opluła mnie alpaka”.
I nie wiem, za czyje grzechy
zostałam ukarana.

Z tomu „Jestem stąd”, przekład Angelika Adamczyk, Justyna Radczyńska, Beata Tarnowska, Wydawnictwo a5, Kraków 2020

To taka filmowa scena. Absurdalna, śmieszna, dziwaczna. Aż się prosi o kadr: pustka, pustynia, wiatr zawiewa, kobieta w białej koszuli (będzie kontrast lepszy, jak już będzie opluta) i lama pogardy…
W wierszach Agi Mishol dużo mieszka zwierząt i wiele jest zwyczajności, codzienności. I cielesności – poetka nie boi się tej „brzydszej” warstwy życia.
Tu wiersz – historia, obserwacja (te białe rzęsy pod grzywką…). Bezsilność, która każe nazwać lamę „marną kopią wielbłąda” i szukać sprawcy niespodziewanego kopniaka (no, prawie) od losu…

Tomik poezji można wypożyczyć w Filii nr 8.


Przystanek 5

Adam Mickiewicz

Stepy akermańskie

Wypłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu*.

Już mrok zapada, nigdzie drogi ni kurhanu;
Patrzę w niebo, gwiazd szukam, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzenka wschodzi?
To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu.

Stójmy! – jak cicho! – słyszę ciągnące żurawie,
Których by nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,

Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła,
W takiej ciszy! – tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. – Jedźmy, nikt nie woła.

*na Ukrainie i Pobereżu nazywają burzanami wielkie krzaki ziela, które w czasie lata kwiatem okryte nadają przyjemną rozmaitość płaszczyznom [przypis autorski]

Przystanek ryzykowny, bo jak to, Mickiewicz?
Na „Stepy…” trafiłam w antologii poezji polskiej „Od początku” ułożonej przez Piotra Matywieckiego (Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1997). Przeczytałam je w całości (i w skupieniu) pewnie pierwszy raz od podstawówki. Poznawać znane na nowo.
To wiersz – rytm. Do czytania na głos, wtedy ten rytm sam nadaje tempo, puls.
To wiersz o dźwiękach i bezdźwięku – jest noc, ciemność prawdziwa, takiej już prawie nie znamy, słuch staje się głównym zmysłem, wyostrzony i nagle jest roślinny poszum, klangor żurawi, szelesty, ślizgi…a słuch wytęża się jeszcze mocniej. Myślę o tym, prawie słyszę, prawie czuję otwartą przestrzeń i na moment nie ma miasta wokół mnie.

Poezję Adama Mickiewicza znajdziemy w każdej bibliotece.


Przystanek 4

Joanna Roszak

na tyle blisko

rozstawiamy namiot
na węglach
hartujemy zimę

krążymy po pokojach peronach lasach
toczymy pod wiersz kamień węgielny

tu kaligrafuje się o smutku
bazgrze o szczęściu

przesuwamy się o ziarno piasku
o ziarno

mężczyzna który czeka
kobieta która czeka
pies

Z tomu „Ploso”, Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020

To dla mnie wiersz o tworzeniu – relacji, związku, bliskości, budowaniu „nas” ale też autotematyczny – a więc o tworzeniu sztuki. Jest „blisko”, a więc bywa trudno, może mozolnie, może więc próbujemy „krążyć”, przeczekać?
Całe Ploso Joanny Roszak jest „uziemione” – ma mocne korzenie, wczepione w ziemię, wodę, rośliny, w zwierzęcą sierść. Ta zażyłość, poufność, zżyłość wręcz jest i w tym wierszu i daje ulgę, mimo niepokoju.

Tomik poezji można wypożyczyć w Filii nr 8.


Przystanek 3

Piotr Matywiecki

anioły szronu wiodą mnie
białymi gałęziami

zamieram w powietrzu
jak przezroczyste żyłki mrozu
w czarnej źrenicy

przeżyłem się

Z tomu „Widownia”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012

W takich lakonicznych, skondensowanych wierszach waży się każde słowo. Czytam je zwykle wolniej, powtarzam w myślach linijki, wyobraźnia działa mocniej. A tu są przecież tylko dwa kolory, krótki wycinek rzeczywistości, może jedno spojrzenie albo jakiś kadr z pamięci. To bardzo sensualny tekst (zimno, optyka biel – czerń, ruch – bezruch), który jednocześnie dotyka i psyche – „przeżyłem się” – czuję się, rozumiem? odchodzę? odejdę?

Tom można znaleźć w Filii nr 57.
Inne tomy tego autora:
„Do czasu” Filia 8
„Którędy na zawsze” Filia 58
„Zdarte okładki” Filia 27

Sprawdź dostępność w katalogu bibliotecznym.

Szczegóły:
Facebook Stowarzyszenia NieZnanych Poetów
Instagram Stowarzyszenia NieZnanych Poetów

Partnerem projektu Przystanek Wiersz jest Muzeum Pana Tadeusza, które
przygotowało z myślą o najmłodszych – Zeszyt do poezji.


Przystanek 2

Michał Książek

Dzika gęś III

Proszę pokaż mi północ
Bym mógł odnaleźć współrzędne
Między Wielkim Wozem a starym krzesłem

Proszę pokaż mi północ
Bym nie myślał że nie ma miejsc poza moim
I umiał spodziewać się gości

Proszę pokaż mi północ
Bym miał dla nich zawsze trochę geografii
Trochę szerokości i nieco długości

Proszę pokaż mi to
Miękko jak żółcień twoich nóg i dzioba
Pewnie jak pierwsze kręgi szyi za twoją głową

Z tomu „Północny wschód”, Wydawca Fundacja Sąsiedzi, Białystok 2017

Krzyk lecących nad miastem gęsi to jeden z moich ulubionych dźwięków, przebija się przez miejski hurgot, zabiera od razu ze sobą. Michał Książek też go słyszy. W swoich wierszach nie dzieli żyć na ludzkie i nie-ludzkie, zazębia jedne i drugie, patrzy, czuje. Podziwia, nie popadając w czułostkowość, odnotowuje, nie bojąc się zwykłości, brzydoty. Bywa zagniewany. I boi się znikania.
„Proszę pokaż mi północ” – to trochę „proszę pomóż mi wyciszyć rzeczywistość pełną nadmiarów”.
„Miękko” i „pewnie” – zachwyt nad ptasią, zwierzęcą doskonałością, tak po prostu, tak przecież można.
Wolno się zachwycić.

Tom można znaleźć w Filii nr 8.

Inne książki tego autora (prozą):
„Jakuck. Słownik miejsca” Filie: Pomiń listę filii 1, 11, 17, 23, 29, 40, 44, 54, 57, 58
„Droga 816” Filie: Pomiń listę filii 1, 3, 18, 23, 26, 32, 57


Przystanek 1

Serhij Żadan
(w przekładzie Bohdana Zadury)

Ale
tak mało jest rzeczy
wartych tego, aby powtarzać ich nazwy:
drzewa przy brzegu, kamienie na śniegu.

Te ciepłe dymy, za którymi chowa się
czyjaś poranna samotność,
te przystanki autobusowe
jako przejaw wdzięczności i cierpliwości.

Wzgórza leżą
jak ludzie na kuszetkach –
cisi i zmęczeni:
rok okazał się długi,
każdy ma czego żałować,
ale dziękować za co też.

Czas biegnie,
pociągi jadą,
milczący pasażerowie leżą nad zimną ziemią,
wspominają najcięższe,
myślą o najważniejszym.

Ale tak mało jest istotnego,
tak niewiele ważnego:
numery wagonów,
które przewożą po kraju zwyczajne ciepło,
imiona ptaków
jak imiona kobiet,
które stale są gdzieś nad tobą.

Z tomu „Antena”, przełożył Bohdan Zadura, Wydawnictwo Warstwy, Wrocław 2020

Serhij Żadan jest poetą opowieści, gdy czytam jego wiersze czuję się trochę jakbym podsłuchiwała czyjąś rozmowę, emocjonalną, szczerą.
Żadan nie łamie języka, nie eksperymentuje, siłą jego poezji jest współodczuwanie, jakaś wyrozumiałość, bliskość. Nie ocenia, nie generalizuje, nie wie, opowiada po prostu o tych małych „żyćkach”, o tych ważnych nieważnostkach. A czasem kłóci się ze światem, z Bogiem, sam ze sobą.

W tym wierszu najbardziej lubię frazę „te ciepłe dymy, za którymi chowa się czyjaś poranna samotność, te przystanki autobusowe jako przejaw wdzięczności i cierpliwości”, pomaga mi jakoś w pamiętaniu, że ten czasem przytłaczający świat składa się także z drobnych uczuć, gestów. Lubię też motyw pociągu, to wymuszone zawieszenie, paradoksalnie – zahamowanie życia na czas podróży.
A Żadan opowiada.

Egzemplarze tomiku znajdują się w Filiach: Pomiń listę filii 1, 8, 17